Ruszamy na zachód wyspy...
całkiem niezła "autostrada" w otoczeniu zielonych, bujnych, palmowych
lasów wiedzie nas do rolniczej prowincji Pinar del Rio. I znowu zmiana
krajobrazu ... Naszym oczom ukazują małe wioski w otoczeniu plantacji
tytoniu, kukurydzy, fasoli... Rolnicy uprawiają pola nie ciągnikiem, a
jak dawniej u nas końmi lub wołami... Samo miasto Pinar del Rio nie robi
na nas specjalnego wrażenia za wyjątkiem fabryki cygar, którą ochoczo
zwiedzamy. Niestety nie można robić zdjęć, więc staram się wszystko
zarejestrować w pamięci...Viñales oczarowuj nas od pierwszego wrażenia, a
nasza "casa" u Poryego po prostu zwala nas z nóg! Na dachu taras z
zapierającym dech w piersiach widokiem, przepyszne jedzenie i mili
właściciele! Samo miasteczko kolorowe i radosne. Akurat natrafiliśmy na
3-dniowy festiwal, więc jest co robić. Okolice zwiedzamy na rowerach i
pieszo. Gdzie nie spojrzeć widok jest balsamem da oczu i duszy!
Pagórkowaty teren wzbogacony jest o wyrastające z ziemi zaokrąglone
formy skalne zwane mogotami. Viñales oczarowało nas tak bardzo, że
zostajemy tu aż 5 dni!
Widok z tarasu na dachu w Casa de Porry ;-)
Życie codzienne w Vinales...
Piękna plaża 70KM na północ od Vinales - Cayo Jutias
zazdroszczę każdego dnia! :o
OdpowiedzUsuńwitaj, czy pamietasz nazwe/namiary na case Poreygo w Vinales?bede dzwieczna;-)w nast tyg wybieram sie na Kube,Vinales oczywiscie na liscie obowiazkowej;-)pozdrawiam.Aga
OdpowiedzUsuńups, za późno przeczytałam.... Casa de Porry.... ;-)
Usuń