środa, 12 grudnia 2012

Ulicami Havany....

Havana, Habana...
Pierwszego dnia oszołomiła mnie hałasem, masą ludzi i wszędobylskimi spalinami wydobywającymi się z przepięknych, starych aut. Przeniesienie się z europejskiego ładu do tego karaibskiego chaosu jest niemałym szokiem. Kilka dni zajmuje, aby przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości... Havana jest dużym miastem o wspaniałej, acz niszczejącej kolonialnej architekturze. Monumentalne budowle wznoszące się ponad głowami swoje czasy świetności mają już dawno za sobą, jednak mają również swój urok i dodają miastu charakteru. Osławiona Havana Vieja mimo, że piękna niestety była dla nas zbyt komercyjna, podążające pospiesznie za przewodnikami wycieczki turystów, drogie restauracje i atrakcje stworzone tylko po to, by przyciągać przybyszów...Bardziej podobała nam się Centro Havana - bardziej kubańska, brudna i przyjazna...Gdzie można zjeść pizzę z okienka za kilka złotych, poobserwować jak 7 panów wkopuje 1 kosz na śmieci, robiąc co parę minut przerwę w "pracy" na papieroska ;-) Tak, na Kubie szanują pracę ;-)
 Na każdym kroku można spotkać propagandowe napisy w stylu: Socjalismo o Muerte!
 Plac Rewolucji- Plaza de Revolution
 El Capitollo
 Fabryka cygar w sercu Havany - Fabrica de tabacos
 w tle Castillo del Moro
 Malecon....
 uliczki Havany....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz