Pierwszego
dnia oszołomiła mnie hałasem, masą ludzi i wszędobylskimi spalinami
wydobywającymi się z przepięknych, starych aut. Przeniesienie się z
europejskiego ładu do tego karaibskiego chaosu jest niemałym szokiem.
Kilka dni zajmuje, aby przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości...
Havana jest dużym miastem o wspaniałej, acz niszczejącej kolonialnej
architekturze. Monumentalne budowle wznoszące się ponad głowami swoje
czasy świetności mają już dawno za sobą, jednak mają również swój urok i
dodają miastu charakteru. Osławiona Havana Vieja mimo, że piękna
niestety była dla nas zbyt komercyjna, podążające pospiesznie za
przewodnikami wycieczki turystów, drogie restauracje i atrakcje
stworzone tylko po to, by przyciągać przybyszów...Bardziej podobała nam
się Centro Havana - bardziej kubańska, brudna i przyjazna...Gdzie można
zjeść pizzę z okienka za kilka złotych, poobserwować jak 7 panów wkopuje
1 kosz na śmieci, robiąc co parę minut przerwę w "pracy" na papieroska
;-) Tak, na Kubie szanują pracę ;-)
Na każdym kroku można spotkać propagandowe napisy w stylu: Socjalismo o Muerte!
Plac Rewolucji- Plaza de Revolution
El Capitollo
Fabryka cygar w sercu Havany - Fabrica de tabacos
w tle Castillo del Moro
Malecon....
uliczki Havany....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz