sobota, 22 grudnia 2012
czwartek, 20 grudnia 2012
Madrid - the heart of Spain ;-)
W długiej drodze na Kubę, jedną z przesiadek był Madryt. Postanowiliśmy
pojechać tam wcześniej i tak spędziliśmy 3 wspaniałe dni w stolicy
Hiszpanii. Na szczęście prognozy "przemiłej" pani z lotniska w Berlinie
się nie sprawdziły i nie lało całymi dniami, strajk obsługi naziemnej
lotniska nie spowodował zagubienia naszych bagaży, a bezdomnych wcale
nie było specjalnie więcej niż w innych krajach...Wniosek- nie słuchać
negatywnych ludzi i nie wierzyć w to, co piszą w internecie ;-) No,
przynajmniej nie we wszystko ;-) Pierwsza wspaniałą rzecz w Madrycie to
metro! Można się nim dostać z lotniska wprost do centrum miasta, jak i w
inne rejony. Bez najmniejszego problemu dotarliśmy na plac Puerta del
Sol, w pobliżu którego mieliśmy nasz hostel. Zwiedziliśmy okolice
pieszo, a w dalsze miejsca oczywiście metrem. Wspaniałe tapas-bary
raczyły nas dobrym winem i wspaniałymi przekąskami, w których królował
oczywiście jamon! ;-D Duże wrażenie zrobiła na nas arena walk byków-
Arena las Ventas -piękna budowla! Bardzo miło wspominamy to miasto...
Przepiękna, jesienna aura, której kolorowe liście lśniły blaskiem
południowego słońca dodawała jeszcze większego uroku temu pięknemu
miastu!
niedziela, 16 grudnia 2012
Viñales - w zielonej krainie mogotów . . ..
Ruszamy na zachód wyspy...
całkiem niezła "autostrada" w otoczeniu zielonych, bujnych, palmowych
lasów wiedzie nas do rolniczej prowincji Pinar del Rio. I znowu zmiana
krajobrazu ... Naszym oczom ukazują małe wioski w otoczeniu plantacji
tytoniu, kukurydzy, fasoli... Rolnicy uprawiają pola nie ciągnikiem, a
jak dawniej u nas końmi lub wołami... Samo miasto Pinar del Rio nie robi
na nas specjalnego wrażenia za wyjątkiem fabryki cygar, którą ochoczo
zwiedzamy. Niestety nie można robić zdjęć, więc staram się wszystko
zarejestrować w pamięci...Viñales oczarowuj nas od pierwszego wrażenia, a
nasza "casa" u Poryego po prostu zwala nas z nóg! Na dachu taras z
zapierającym dech w piersiach widokiem, przepyszne jedzenie i mili
właściciele! Samo miasteczko kolorowe i radosne. Akurat natrafiliśmy na
3-dniowy festiwal, więc jest co robić. Okolice zwiedzamy na rowerach i
pieszo. Gdzie nie spojrzeć widok jest balsamem da oczu i duszy!
Pagórkowaty teren wzbogacony jest o wyrastające z ziemi zaokrąglone
formy skalne zwane mogotami. Viñales oczarowało nas tak bardzo, że
zostajemy tu aż 5 dni!
Widok z tarasu na dachu w Casa de Porry ;-)
Życie codzienne w Vinales...
Piękna plaża 70KM na północ od Vinales - Cayo Jutias
środa, 12 grudnia 2012
Trinidad - magia i klatki z kanarkami
Przemierzając wyspę na każdym kroku urzeka nas inność... Jak już
myślisz, że widziałeś wszystko, z za rogu pojawia się coś zaskakującego.
I tak codziennie! ;-) Trinidad oczarował nas totalnie! Nie tylko
zabudową, krystalicznym, błękitnym niebem, ale także gorącym klimatem,
przemiłymi ludźmi i klatkami z kanarkami. Wiesza się je przy domu, gdyż
mają przynieść szczęście, spokój i dostatek jego mieszkańcom. W tym
mieście czas jakby stanął w miejscu...Piękne kolorowe domy, odnowione i
wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, położone w otoczeniu
łagodnych zboczy górskich obrośniętych palmami....Miasteczko, gdzie dni
mijają leniwie, a wieczorami tańczy się salsę i pije mohito lub
miejscową Canchancharę (pieruńsko mocny napój z 2 rodzajów rumu, miodu,
soku z cytryny, wody i lodu-pity w glinianych czarkach). Tutaj odczuwa
się już wpływy afrykańskie i haitańskie.
Przepyszne małe banany o budyniowym, słodkim smaku... za całą kiść 1 CUC= ok. 1$
W okolicach Trinidadu znajduje się bajeczna, rajska plaża... Ancon...
Ulicami Havany....
Pierwszego
dnia oszołomiła mnie hałasem, masą ludzi i wszędobylskimi spalinami
wydobywającymi się z przepięknych, starych aut. Przeniesienie się z
europejskiego ładu do tego karaibskiego chaosu jest niemałym szokiem.
Kilka dni zajmuje, aby przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości...
Havana jest dużym miastem o wspaniałej, acz niszczejącej kolonialnej
architekturze. Monumentalne budowle wznoszące się ponad głowami swoje
czasy świetności mają już dawno za sobą, jednak mają również swój urok i
dodają miastu charakteru. Osławiona Havana Vieja mimo, że piękna
niestety była dla nas zbyt komercyjna, podążające pospiesznie za
przewodnikami wycieczki turystów, drogie restauracje i atrakcje
stworzone tylko po to, by przyciągać przybyszów...Bardziej podobała nam
się Centro Havana - bardziej kubańska, brudna i przyjazna...Gdzie można
zjeść pizzę z okienka za kilka złotych, poobserwować jak 7 panów wkopuje
1 kosz na śmieci, robiąc co parę minut przerwę w "pracy" na papieroska
;-) Tak, na Kubie szanują pracę ;-)
Na każdym kroku można spotkać propagandowe napisy w stylu: Socjalismo o Muerte!
Plac Rewolucji- Plaza de Revolution
El Capitollo
Fabryka cygar w sercu Havany - Fabrica de tabacos
w tle Castillo del Moro
Malecon....
uliczki Havany....
sobota, 1 grudnia 2012
Cuba - Perła Karaibów ...
Kraj kontrastów i przepaści, gdzie niby nic nie ma, a wszyscy mają wszystko, co im potrzebne do życia, gdzie ludzie mieli być nieszczęśliwi i ograniczeni systemem, a są uśmiechnięci i tańczą na ulicach, gdzie niebo ma kolor raju, woda turkusu, a piasek kości słoniowej... Wyspa pachnąca tytoniem wywarła na nas niesamowite wrażenie.. jak żadne inne dotychczas miejsce na ziemi...
Subskrybuj:
Posty (Atom)