czwartek, 20 grudnia 2012

Madrid - the heart of Spain ;-)

W długiej drodze na Kubę, jedną z przesiadek był Madryt. Postanowiliśmy pojechać tam wcześniej i tak spędziliśmy 3 wspaniałe dni w stolicy Hiszpanii. Na szczęście prognozy "przemiłej" pani z lotniska w Berlinie się nie sprawdziły i nie lało całymi dniami, strajk obsługi naziemnej lotniska nie spowodował zagubienia naszych bagaży, a bezdomnych wcale nie było specjalnie więcej niż w innych krajach...Wniosek- nie słuchać negatywnych ludzi i nie wierzyć w to, co piszą w internecie ;-) No, przynajmniej nie we wszystko ;-) Pierwsza wspaniałą rzecz w Madrycie to metro! Można się nim dostać z lotniska wprost do centrum miasta, jak i w inne rejony. Bez najmniejszego problemu dotarliśmy na plac Puerta del Sol, w pobliżu którego mieliśmy nasz hostel. Zwiedziliśmy okolice pieszo, a w dalsze miejsca oczywiście metrem. Wspaniałe tapas-bary raczyły nas dobrym winem i wspaniałymi przekąskami, w których królował oczywiście jamon! ;-D Duże wrażenie zrobiła na nas arena walk byków- Arena las Ventas -piękna budowla! Bardzo miło wspominamy to miasto... Przepiękna, jesienna aura, której kolorowe liście lśniły blaskiem południowego słońca dodawała jeszcze większego uroku temu pięknemu miastu!















niedziela, 16 grudnia 2012

Viñales - w zielonej krainie mogotów . . ..

Ruszamy na zachód wyspy... całkiem niezła "autostrada"  w otoczeniu zielonych, bujnych, palmowych lasów wiedzie nas do rolniczej prowincji Pinar del Rio. I znowu  zmiana krajobrazu ... Naszym oczom ukazują małe wioski w otoczeniu plantacji tytoniu, kukurydzy, fasoli... Rolnicy uprawiają pola nie ciągnikiem, a jak dawniej u nas końmi lub wołami... Samo miasto Pinar del Rio nie robi na nas specjalnego wrażenia za wyjątkiem fabryki cygar, którą ochoczo zwiedzamy. Niestety nie można robić zdjęć, więc staram się wszystko zarejestrować w pamięci...Viñales oczarowuj nas od pierwszego wrażenia, a nasza "casa" u Poryego po prostu zwala nas z nóg! Na dachu taras z zapierającym dech w piersiach widokiem, przepyszne jedzenie i mili właściciele! Samo miasteczko kolorowe i radosne. Akurat natrafiliśmy na 3-dniowy festiwal, więc jest co robić. Okolice zwiedzamy na rowerach i pieszo. Gdzie nie spojrzeć widok jest balsamem da oczu i duszy! Pagórkowaty teren wzbogacony jest o wyrastające z ziemi zaokrąglone formy skalne zwane mogotami. Viñales oczarowało nas tak bardzo, że zostajemy tu aż 5 dni! 
 
 Widok z tarasu na dachu w Casa de Porry ;-)
 Życie codzienne w Vinales...



 Piękna plaża 70KM na północ od Vinales - Cayo Jutias




środa, 12 grudnia 2012

Trinidad - magia i klatki z kanarkami

 Przemierzając wyspę na każdym kroku urzeka nas inność... Jak już myślisz, że widziałeś wszystko, z za rogu pojawia się coś zaskakującego. I tak codziennie! ;-) Trinidad oczarował nas totalnie! Nie tylko zabudową, krystalicznym, błękitnym niebem, ale także gorącym klimatem, przemiłymi ludźmi i klatkami z kanarkami. Wiesza się je przy domu, gdyż mają przynieść szczęście, spokój i dostatek jego mieszkańcom. W tym mieście czas jakby stanął w miejscu...Piękne kolorowe domy, odnowione i wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, położone w otoczeniu łagodnych zboczy górskich obrośniętych palmami....Miasteczko, gdzie dni mijają leniwie, a wieczorami tańczy się salsę i pije mohito lub miejscową Canchancharę (pieruńsko mocny napój z 2 rodzajów rumu, miodu, soku z cytryny, wody i lodu-pity w glinianych czarkach). Tutaj odczuwa się już wpływy afrykańskie i haitańskie.














Przepyszne małe banany o budyniowym, słodkim smaku... za całą kiść 1 CUC= ok. 1$
W okolicach Trinidadu znajduje się bajeczna, rajska plaża... Ancon...


 

Ulicami Havany....

Havana, Habana...
Pierwszego dnia oszołomiła mnie hałasem, masą ludzi i wszędobylskimi spalinami wydobywającymi się z przepięknych, starych aut. Przeniesienie się z europejskiego ładu do tego karaibskiego chaosu jest niemałym szokiem. Kilka dni zajmuje, aby przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości... Havana jest dużym miastem o wspaniałej, acz niszczejącej kolonialnej architekturze. Monumentalne budowle wznoszące się ponad głowami swoje czasy świetności mają już dawno za sobą, jednak mają również swój urok i dodają miastu charakteru. Osławiona Havana Vieja mimo, że piękna niestety była dla nas zbyt komercyjna, podążające pospiesznie za przewodnikami wycieczki turystów, drogie restauracje i atrakcje stworzone tylko po to, by przyciągać przybyszów...Bardziej podobała nam się Centro Havana - bardziej kubańska, brudna i przyjazna...Gdzie można zjeść pizzę z okienka za kilka złotych, poobserwować jak 7 panów wkopuje 1 kosz na śmieci, robiąc co parę minut przerwę w "pracy" na papieroska ;-) Tak, na Kubie szanują pracę ;-)
 Na każdym kroku można spotkać propagandowe napisy w stylu: Socjalismo o Muerte!
 Plac Rewolucji- Plaza de Revolution
 El Capitollo
 Fabryka cygar w sercu Havany - Fabrica de tabacos
 w tle Castillo del Moro
 Malecon....
 uliczki Havany....

sobota, 1 grudnia 2012

Cuba - Perła Karaibów ...

Kraj kontrastów i przepaści, gdzie niby nic nie ma, a wszyscy mają wszystko, co im potrzebne do życia, gdzie ludzie mieli być nieszczęśliwi i ograniczeni systemem, a są uśmiechnięci i tańczą na ulicach, gdzie niebo ma kolor raju, woda turkusu, a piasek kości słoniowej... Wyspa pachnąca tytoniem wywarła na nas niesamowite wrażenie.. jak żadne inne dotychczas miejsce na ziemi...